Martial law prisoners in Poland praised Reagan, Voice of America and Radio Free Europe

Originally posted on December 4, 2013

Today’s political prisoners who are fighting for democracy and human rights are still being held in China, Iran and in many other countries. While much of Central and Eastern Europe, previously under Soviet domination is now free, Belarus and Russia are still ruled by autocratic leaders and pro-democracy forces in Ukraine are struggling to free their country from Putin’s blackmail. Attacks on independent journalists continue in Russia. Media freedom and human rights situation in many other nations can be far worse.

In some countries like Iran, Tibet and China, even in the age of the Internet and smart phones, radio broadcasts remain the safest and still a vital link to uncensored outside information for pro-democracy and human rights activists and their families and supporters, although some individuals find ways to get their news from the blocked Internet sites. Tibetan monks told an NPR reporter that they listen to Voice of America (VOA) shortwave broadcasts. Blind Chinese human rights campaigner Chen Guangcheng said after being granted asylum in the United States that he was able to listen to VOA and Radio Free Asia even while being held in a Chinese prison camp. He did not disclose how it became possible for him to get a radio receiver into prison, but other political prisoners in other countries reported similar feats before. At the very least, their families were able to listen to Western radio broadcasts and pass on news to prisoners during prison visits.

In the early 1980s, America’s attention was on Poland and on Solidarity trade union leaders being interned by the communist regime of General Wojciech Jaruzelski, who on December 13, 1981 had declared martial law. President Ronald Reagan and the rest of America immediately offered their moral and material support to Solidarność.

If you do not see the video of President Reagan’s Christmas address to the American people in 1981, try this link.

Right after the declaration of the martial law in Poland in December 1981, U.S.-funded Voice of America and Radio Free Europe expanded their radio broadcasts. These broadcasts continued during the martial law. VOA and Radio Free Europe interviewed Solidarity leaders who escaped imprisonment and reported on their statements and activities. VOA also reported on U.S. government’s and private American efforts to help Solidarity and to force the communist regime in Poland to release political prisoners and to reach an agreement with independent trade unions and opposition leaders.

Lech Walesa, who later became President of independent Poland, said in a 2002 VOA interview that Solidarity’s victory would not have been possible without the Voice of America, Radio Free Europe and other independent media outlets.

Link to video.

LECH WALESA: Therefore, it is difficult to imagine what would have happened if it were not for the Voice of America and other sources with the help of which the true information squeezed through, which showed a different point of view, which said that we are not alone and that something is happening in the country — because our mass media did not do that.

In addition to U.S. broadcasts and public diplomacy outreach to the people of Poland, millions of U.S. dollars were channeled to underground Solidarity organizations and their supporters in the West to pay for printing of underground newspapers and purchases of other necessary equipment. Much of the support came from American labor unions and their largest federation, AFL-CIO. When some of the formerly imprisoned Solidarity activists arrived in the United States after being forced to choose exile, AFL-CIO and other American NGOs again offered their help.

One of the Solidarity leaders forced into exile in the United States was Mirosław Domińczyk from Kielce in central Poland. He was one of the co-funders of independent trade unions in Kielce and later participated in the August 1980 strike at the Lenin Shipyard in Gdansk. Together with Lech Walesa and other activists, he helped to create and register the independent Solidarity trade union. However, on December 13, 1981, he and thousands of other Solidarity activists were arrested by the Jaruzelski regime.  Mirosław Domińczyk was imprisoned in various internment camps for eleven months. He eventually settled in the United States and did not return to  Poland until 2003. His daughters are American actresses: Dagmara DomińczykMarika Domińczyk  and Weronika Domińczyk.

Shortly after arriving in New York in February 1983, Mirosław Domińczyk was interviewed by the Voice of America Polish Service. The interviewer was VOA Polish Service stringer in New York Zdzisław Bau. His VOA radio name was Andrzej Holik.

This is how this Solidarity leader described what the Voice of America, Radio Free Europe, and Ronald Reagan meant to imprisoned Solidarity activists:

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Did you know what was happening in the world? Did you have any outside contacts?

MIROSLAW DOMINCZYK: Only later, after about a month. When the first visits started, we received radios. I mean, they were smuggled in ingenious ways, hidden in lard, in other products. We then listened regularly to the Voice of America, Radio Free Europe. We could receive all stations, but Radio Free Europe was difficult to hear [because of strong jamming of the radio signal]. Therefore, our source of information was the Voice of America and our families who were visiting.

ANDRZEJ HOLIK, VOA: What was the mood in the internment camp?

MIROSLAW DOMINCZYK: It depends during which period, but mostly it was cheerful, we sang songs. They were about Reagan.

ANDRZEJ HOLIK, VOA: What was the song about President Reagan?

MIROSLAW DOMINCZYK: To the melody of Glory, Glory, Hallelujah, “Reagan is our greatest friend.” I’m not a singer, otherwise I would sing it, but there are recordings. May be later I’ll present them.

ANDRZEJ HOLIK: He was so popular among you?

MIROSLAW DOMINCZYK: He was and still is, yes.

Mirosław Domińczyk – wywiad dla Głosu Ameryki – 1983 Voice of America Interview

Miroslaw Dominczyk – Martial Law Arrest and Exile – Voice of America Interview from Ted Lipien on Vimeo.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Mówi Andrzej Holik, Moim rozmówcą jest Mirosław Domińczyk, który był jednym z 36-ciu współzałożycieli Solidarności. Aresztowany 13-go grudnia, po jedenastu miesiącach internowania przybył z rodziną do Nowego Jorku.

ANDRZEJ HOLIK, VOICE OF AMERICA (VOA) POLISH SERVICE CORRESPONDENT IN NEW YORK CITY: This is Andrzej Holik. My guest is Mirosław Domińczyk, one of the 36 co-founders of [Polish trade union movement] Solidarity. He was arrested on December 13, [1981] and was interned for eleven months. He arrived in New York with his family [February 17, 1983].

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Panie Mirosławie, jak pana aresztowali, w jakich warunkach, jak to się odbyło?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: How were you arrested, under what circumstances, how did it happen?

MIROSŁAW DOMINCZYK: W nocy z 12-go na 13-go grudnia, o godzinie mniej więcej 12-tej 30. Ja czytałem książkę, jeszcze nie spałem. Żona spała z dziećmi. Rozległo się pukanie do drzwi. Zobaczyłem przez wizjer, że to są milicjańci, jeden cywil, jeden w mundurze ZOMO. Było ich w sumie pięciu. Nie było to dla mnie dziwne ponieważ jakiś tydzień, dwa tygodnie wcześniej też byłem zatrzymywany kilkakrotnie, jednak w godzinach rannych, zaraz po wyjściu do pracy, o godzinie szóstej.

Zdziwiłem się, że o tej porze milicja się dobija, znając przepisy prawne, że od dwudziestej drugiej do szóstej rano nie mam prawa otwierać. Obudziłem żonę i powiedziałem jej żeby powiedziała dobijającym się milicjantom, że mnie nie ma w domu. Na to oni powiedzieli, że muszą sprawdzić i żeby otworzyła. Żona zaprzeczyła, że nie otworzy. Zagrozili więc, że wyważą drzwi, i zaczęli bardziej natarczywie — już nie było to pukanie ale walenie w drzwi. Tak że dzieci się obudziły, zaczęły płakać, żona też, była w piątym miesiącu ciąży. Zaczęła ich prosić, błagać. Oni powiedzieli, że nie, mają taki rozkaz, muszą. Wtedy ja już nie wytrzymałem nerwowo i doskoczyłem do drzwi i zacząłem im trochę wymyślać żeby sobie poszli, a jak chcą ze mną rozmawiać to proszę bardzo, o szóstej rano jestem do ich dyspozycji. […]

Oni znowu potwierdzili to swoje wezwanie, że złamią drzwi, Żona powiedziała żebym poszedł do dzieci, do pokoju. Razem z żoną żeśmy się udali do dzieci. Chciałem ich uspokoić. Trochę płakały. W tym czasie usłyszałem trzask wyłamywanych zamków. Miałem trzy zamki przy drzwiach wejściowych. Dwa już zostały uszkodzone. Doleciałem i otworzyłem. Zdecydowałem się otworzyć i uratowałem w ten sposób trzeci zamek. Wtargnęli. Był jeden cywil, dowódca tej całej akcji. Byli bardzo roztrzęsieni. Przeprowadzili natychmiast rewizję, pytali się o telefon, maszynę do pisania, maszynę poligraficzną i kazali mi się szybko ubierać i zabrać dowód osobisty.

Ponieważ nie chciałem słuchać tego okropnego płaczu żony i dzieci, więc pospieszyłem się szybciej. Oni przeprowadzili tę rewizję bardzo chaotycznie. Wyprowadzili mnie i wsiedliśmy do samochodu. To był Fiat combi milicyjny. Prowadził kapitan — w stopniu kapitana — formacji lotnej, to jest milicja drogowa. Dwóch ZOMO-wców siedziało koło mnie, ten cywil z przodu, i dwóch zostało. Okazało się, że jeszcze był szósty cywil, ale został, i mundurowy chorąży też został pod domem.

MIROSLAW DOMINCZYK: It happened during the night, December 12-13, about 12:30AM. I was reading a book, still awake. My wife was sleeping with the children. There was knocking on the door. I saw through the peephole that they were policemen, one in civilian clothes, one in ZOMO uniform. [Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej (ZOMO) (Motorized Reserves of the Citizens’ Militia.] There were five of them altogether. I was not surprised because a week and two weeks earlier I was detained several times, however, then it was during working hours, immediately after leaving for work, at 6AM.

I was surprised that the militia [police] is knocking at the door at this time. I knew that according to legal statues I do not have to open the door between 10PM and 6AM. I woke my wife and told her to tell the policemen who were knocking that I was not at home. But they responded that they would have to check and told her to open up. My wife refused. They threatened that they will knock down the door and started to bang on it — this was not knocking but banging on the door. The children woke up and started to cry; my wife also [started to cry]. She was five months pregnant. She started to beg them, to plead. They said no and told her that such are their orders. My nerves could no longer take it and I ran to the door and began to swear at them a bit, telling them to go away and that if they want to talk to me, then very well, I’ll be at their disposal at 6AM.

They again repeated their threat that they will knock down the door. My wife told me to go to the children’s room. Together with my wife we went to see the children. I wanted to calm them down. They were crying a bit. At that moment I heard the crack of the locks being knocked out. I had three locks at the entry door. Two of them were already damaged. I ran and opened the door. I decided to open the door and that way I saved the third lock. They burst in. There was one civilian, the commander of the entire action . They were very jittery. They immediately conducted a search, asking about a telephone, a typewriter, and a printing press. They told me to get dressed quickly and to take with me my ID.

Because I did not want to hear this terrible cry of my wife and children, so I hurried up faster. They conducted the search in a very chaotic manner. They escorted me out and we got into a car. It was a Fiat combi belonging to the police. It was being driven by the captain — having the rank of captain of the highway police. Two ZOMO men sat next to me, the civilian in front, and two were left behind. It turned out that there was a sixth man, a civilian, but he also stayed in front of the house, as did a lieutenant in uniform.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Pan był wtedy w Kielcach. I co pan robił wówczas w Kielcach?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: You were at that time in Kielce. What were you doing at that time in Kielce?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Wtedy byłem przewodniczącym Regionalnego Komitetu Więzionych i Prześladowanych. Wydawałem gazetę Robotnik, nawiązując do Robotnika Piłsudskiego z jego oryginalną winetą. Nawet pisaliśmy do Instytutu, do Anglii, czy nam zezwolą na to. To było takie pismo raczej o charakterze politycznym.

Zorientowałem się, że ci milicjanci którzy mnie zabrali nie są z Kielc — czuć od nich było alkohol — bo nie wiedzieli jak jechać. Myślałem, że jak zwykle na komendę wojewódzką, jednak okazało się, że wiozą mnie prosto do więzienia.

Zdziwiłem się. Nie wiedziałem jeszcze o stanie wojennym mimo, że słuchałem Wolnej Europy od godziny 12-tej, o 24-tej. O 24-tej 10 podali, że obrady w Gdańsku trwają, nic się nie działo. Byłem bardzo zaskoczony.

W więzieniu zobaczyłem same znajome twarze no i tak pozostałem na jedenaście miesięcy. Nie w tym obozie bo byłem w sumie w czterech obozach. W czwartym byłem tylko przewieziony, to znaczy moje kartoteki, teczki — byłem w tym czasie na przepustce zdrowotnej — z tej przepustki już nie wróciłem do tego czwartego obozu. To były Uherce, i zostałem zwolniony.

MIROSLAW DOMINCZYK: I was then chairman of the Regional Committee of Prisoners and Persecuted. I published Robotnik newspaper, which was modeled after Robotnik published by [Józef] Piłsudski, with its original logo. We even wrote to the Piłsudski Institute in England to ask whether they would allow us to use it. It was a rather political newspaper.

I realized that the policemen who took me were not from Kielce — one could smell alcohol on their breath — because they did not know their way. I thought that they would take me as usual to the police headquarters, but it turned out that they were taking me directly to prison.

In prison, I saw the same familiar faces and remained imprisoned for eleven months — not in this particular camp because I was in four camps altogether. As to the forth one, I was only assigned to it — my files were sent — I was at that time on medical leave — and I did not return to the fourth camp from this leave. The camp was in Uherce. I was then released.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Gdzie, w jakim obozie pana najprzód trzymali?

ANDRZEJ HOLIK: Where, in which camp were you held first?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Siedziałem w areszcie śledczym w Kielcach. Później przewieziono mnie do Zakładu Karnego Łupków, to jest w Bieszczadach, na granicy czeskiej. Z Łupkowa przewieziono mnie po chyba dwóch miesiącach tam siedzenia do aresztu śledczego w Załężu, koło Rzeszowa, i z Załęża wyszedłem na tą przepustkę zdrowotną, a w czasie tej przepustki moje akta i wszystko zostało przewiezione do Uherc, i z Uherc zostałem zwolniony.

Oskarżyli mnie o prowadzenie działalności antypaństwowej, o rozpowszechnianie pism bezdebitowych i jeszcze tam szereg innych — nawoływanie do strajku, i tak dalej.

MIROSLAW DOMINCZYK: I was detained in investigative jail in Kielce. Later, they took me to a prison in Łupków, in the Bieszczady Mountains, near the Czech border. After perhaps two months of being kept there, they took me to an investigative jail in Załęż, near Rzeszów. I was given medical leave from Załęż. During that leave, my file and everything else were sent to Uherce. I was released from Uherce.

They accused me of anti-state activities, distributing newspapers published without permission, and still several more [crimes] — calling for strikes, and so forth.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Czy był akt oskarżenia?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Was there an indictment?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Nie. To była taka deklaracja o internowaniu. Tego nie podpisywaliśmy, ale to nie miało znaczenia bo oni pisali z tyłu, że odmawia podpisu, i zostawiali to.

MIROSŁAW DOMINCZYK: No. It was a declaration of internment. We were not signing these, but it made no difference because they wrote on the back of it that there was a refusal to sign, and left it.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A jak oni [was] traktowali?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: And how were you treated?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Na początku oni byli przyzwyczajeni do bardzo złego traktowania ponieważ mieli zawsze byli zawsze w styczności z więźniami kryminalnymi, nie z nami. To był pierwszy ewenement w Polsce, coś takiego, taka instytucja powstała — internowanie — więc byli oszołomieni. […] przypadki pobić.

Natomiast myśmy starali się im wyjaśnić kto my jesteśmy i za co siedzimy i jaki nasz status powinien być. Domagaliśmy się regulaminów nieraz często. Bardzo późno otrzymaliśmy, dopiero w styczniu – pod koniec stycznia, regulaminy.

Raziło nas to, że w tych radiowęzłach więziennych wypowiedzi przedstawicieli WRON-y były takie, że my jesteśmy w ośrodkach wczasowych i tak dalej, a tu była rzeczywistość inna — że mamy spacery bardzo długie, i tak dalej. Mieliśmy spacer w początkowym okresie 15 do 20-tu minut, później pół godziny. Cele były pozamykane. Tak że różnego rodzaju z tego powodu staraliśmy się robić jakieś akcje głodowe […] i tak dalej. Jak tylko mogliśmy chcieliśmy po prostu żeby się świat dowiedział w jakich warunkach jesteśmy, jak nas traktują — nie to co oni mówią.

MIROSLAW DOMINCZYK: In the beginning, they tended to treat us badly because they were always accustomed to dealing with criminals, not us. It was the first such occurrence in Poland — creating such an institution as internment — so they were in a state of confusion […] incidents of beating.

On our part, we tried to explain to them who we are, why we are detained and what our status should be. We frequently demanded that they issue prison rules. We got them very late, not until January — in late January [1982].

We were upset by statements of WRON officials [The Military Council of National Salvation (Polish: Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, abbreviated WRON, a military dictatorship administering the People’s Republic of Poland during the period of the martial law in Poland (1981–1983)] broadcast on prison PA system that we are in resort centers and enjoy long walks, and so forth, while the reality for us was different. In the initial period, our walks were limited to 15-20 minutes, later to half an hour. The cells were locked. Because of that we tried hunger strikes, and so forth. As best we could, we wanted the world to know under what conditions we are being kept, how we are being treated — in contrast to what they were saying.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A czy wiedzieliście co się dzieje na świecie? Mieliście jakiś kontakt?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Did you know what was happening in the world? Did you have any outside contacts?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Dopiero w późniejszym okresie, po jakimś miesiącu, bo jak już były pierwsze widzenia to dopiero otrzymywaliśmy radia. To znaczy były przemycane w bardzo przemyślny sposób, wmontowane w smalcu, w innych artykułach. No i słuchaliśmy wtedy już na bieżąco Głosu Ameryki, Wolnej [Europy]. Każde radio łapało [ale] Wolnej Europy ciężko bylo złapać. Tak że naszym informatorem był Głos Ameryki no i rodziny nasze odwiedzające nas.

MIROSLAW DOMINCZYK: Only later, after about a month. When the first visits started, we received radios. I mean, they were smuggled in ingenious ways, hidden in lard, in other products. We then listened regularly to the Voice of America, Radio Free Europe. We could receive all stations, but Radio Free Europe was difficult to hear [because of strong jamming of the radio signal]. Therefore, our source of information was the Voice of America and our families who were visiting.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A jaki był nastrój w obozie internowania?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: What was the mood in the internment camp?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Nastrój był zależy w jakich okresach, ale przeważnie był wesoły, śpiewaliśmy pieśni. Były na temat pana Reagana.

MIROSLAW DOMINCZYK: It depends during which period, but mostly it was cheerful, we sang songs. They were about Reagan.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Jaka to była pieśń na temat Prezydenta Reagana?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: What was the song about President Reagan?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Na melodię Glory, Glory, Hallelujah, “Reagan największym naszym przyjacielem jest”. Ja nie jestem śpiewakiem bo bym zaśpiewał, ale są nagrania. Może później, w późniejszym okresie przedstawię.

MIROSLAW DOMINCZYK: To the melody of Glory, Glory, Hallelujah, “Reagan is our greatest friend.” I’m not a singer, otherwise I would sing it, but there are recordings. May be later I’ll present them.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Taki popularny był wśród was?

ANDRZEJ HOLIK: He was so popular among you?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Był i jest nadal, tak.

MIROSLAW DOMINCZYK: He was and still is, yes.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A jakie było wyżywienie w obozie?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: What kind of food did you have in the camp?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Gdyby nie paczki to więzienne wyżywienie nie nadawało się do spożycia. Zupy jakieś. Nie można było określić co to za zupa, jakiego to koloru nawet jest. Jedynie tylko paczki nas trzymały przy jakiejś egzystencji.

MIROSLAW DOMINCZYK: If it were not for the [food] packages [we would be in bad shape] because prison food was not suitable for eating. Some kind of soups. One could not tell what kind of soup, not even what color it is. Only the packages ensured our existence.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A czy kazali wam coś robić, kazali wam pracować?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Did they order you to work?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Czwartego sierpnia wszedł regulamin z którego wynikało, że mają nas prawo zatrudniać, ale była zdecydowana wola z naszej strony i nie spotkałem się z przypadkiem żeby jakiś internowany wykonywał jakąś pracę nie z własnej woli.

MIROSLAW DOMINCZYK: On August 4, prison rules went into effect, which indicated that they have the right to employ us. But there was a strong will on our part to reject this. I have not encountered any instances in which someone who was interned would do any work against his will.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Proszę pana, kiedy pana zwolniono i na jakich warunkach to było?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: When were you released, under what circumstances?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Zwolniono mnie dzięki Międzynarodowemu Czerwonemu Krzyżowi. Przyjechał Międzynarodowy Czerwony Krzyż i zapisałem się do lekarza bo cierpiałem na dolegliwości żołądka. I lekarz, narodowości Szwed, po zbadaniu mnie zalecił zrobienie mi gastroskopii i okazało się, że mam wrzoda, no ja myślę, że to po tym wyżywieniu takim konserwowym no i po szeregu różnych głodówkach. I wtedy natychmiast hospitalizacja. Skierowano mnie do szpitala MSW, jednak odmówiłem bo powiedziałem, że z bandziorami nie będę leżał. No i tak to trwało, takie pertraktacje. Lekarz więzienny żądał ode mnie żebym podpisał, że nie wyrażam zgody na hospitalizację. Ja odmówiłem bo chciałem tych wyników bo oni te wyniki nie dają mi z więzienia bo się boją jakichś tam odszkodowań. Ale wywalczyłem te wyniki i podpisałem mu, że zgadzam się na hospitalizację do każdej innej jednostki poza jednostką MSW. Później dostałem przepustkę zdrowotną i w ten sposób zwolniony.

MIROSLAW DOMINCZYK: I was released because of the intervention of the International Red Cross. A delegation of the International Red Cross arrived and I signed up to see a doctor because I suffered from a stomach ailment. The doctor, who was a Swede, after examining me ordered a gastroscopy. It turned out that I had an ulcer. I think it was because of eating canned food and after numerous hunger strikes. Immediate hospitalization was ordered. I was told to report to a hospital of the Ministry of Internal Affairs [serving security services], but I refused, saying that I will not be in a room with bandits. Negotiations ensued. The prison doctor demanded that I sign a declaration that I refuse hospitalization. I refused because I wanted to see the results of my medical tests. They do not give out these prison medical tests because of being afraid of liability claims. But I managed to win the fight to get them and I signed a declaration for the doctor that I agree to hospitalization at any facility other than a facility of the Ministry of Internal Affairs. I received later medical leave and as a result of that I was released.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A jak się pan teraz czuje?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: How do you feel now?

MIROSŁAW DOMINCZYK: No, trochę jestem zaszokowany Ameryką bo jestem stosunkowo krótko w Ameryce. Zdrowotnie czuję się nieźle.

MIROSLAW DOMINCZYK: I am a bit shocked by being in America because I’ve only been here a relatively short time. Health-wise, I feel not too bad.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Proszę pana, w jakich warunkach nastąpił pański wyjazd?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Under what circumstances did you leave [Poland]?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Historia mojego wyjazdu była następująca. Po wyjściu z internowania, w przeciągu niecałych dwóch tygodni otrzymałem wezwanie do wojska. Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że porobili te specjalne obozy karne dla byłych działaczy Solidarności. Ale mając papiery więzienne stwierdziłem, że jeśli się nie nadawałem do siedzenia w więzieniu, tym bardziej do wojska. Byłem dobrej myśli. Przedstawiłem te papiery, skierowano mnie na komisję wojskową, a tam tylko ta komisja była do tego, że stwierdzili, że występowałem przeciwko władzy ludowej i wcielili mnie do Czarnego, to jest Czarny koło Szczecinka, tam gdzie jest największe więzienie w Polsce i jest jednostka wojskowa. Mając skierowanie do szpitala skorzystałem z tego, byłem w szpitalu, i po wielokrotnych tam pismach, odwołaniach i przedstawienia zaświadczeń, że przebywam w szpitalu, leczę się, że mam poważną chorobę, powiadomili żonę, że jedynie paszport może mnie uratować od tego, że stan zdrowia nie wchodzi w grę, tylko paszport. Po namowie żony zdecydowałem się na opuszczenie Polski.

MIROSLAW DOMINCZYK: The story of my departure was as follows. After being released from internment, in less than two weeks I received a call to report for military duty. At that time I still did not know that the authorities had created special punishment camps for former Solidarity leaders. But since I had prison [medical] papers that I was not in good enough health to be kept in prison, I concluded that this would apply even more so to military service. I presented these papers and was sent to a military commission. But this commission’s job was only to determine that I was against the peoples’ government and to order me to report to Czarny, a town near Szczecinek, which has the largest prison in Poland and a military unit. Having order to go to a hospital, I used it and I sent numerous letters, rebuttals and statements showing that I am in a hospital, I’m undergoing treatment, and that I have a serious illness. My wife was told, however, that my state of health is irrelevant and that only a request for a passport [to leave the country] can save me [from military service]. At my wife’s request, I decided to leave Poland.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Miał pan jakieś trudności z wizą, z otrzymaniem wizy?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Did you have any difficulties in getting a [U.S.] visa?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Żadnych trudności. W środkach masowego przekazu były takie audycje prowadzone na temat jak to ciężko dostać wizę i tak dalej. Ja się z tym nie spotkałem. Moi znajomi, bardzo dużo znajomych, którzy wyjeżdżali lub chce wyjechać, bardzo szybko dostają.

MIROSLAW DOMINCZYK: I did not have any difficulties. There were mass media reports on how difficult it is to get a visa and so forth. I did not encounter this. My acquaintances, many of my acquaintances who were leaving or want to leave very quickly get visas.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: A jak pan ocenia szanse działalności podziemia teraz w Polsce, jak pan na to patrzy?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: How do you evaluate the chances of the underground opposition in Poland, how do you see it?

MIROSŁAW DOMINCZYK: No, myślę, że to jest bardzo potrzebne. Ludzie tego łakną jak chleba. Czują się jakoś inaczej, bezpieczniej, wiedząc, że ktoś jest, ktoś pracuje, ktoś myśli. To jest może bardzo istotne, że inaczej się ludzie czują. Mają o czym rozmawiać. Czytają prasę podziemną. Próbują sami. Powstają nowe organizacje podziemne. Tak że jest to bardzo potrzebne i bardzo pożyteczne.

MIROSLAW DOMINCZYK: I think it is very much needed. People crave it like bread. They feel differently, safer, knowing that there are some people, there are people who work, there are people who think. It may be very essential that people can feel differently. They have something to talk about. They are reading underground press. They try it themselves. New underground organizations are being formed. This is much needed and very useful.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Patrząc wstecz, niektórzy mówią, że gdyby był strajk generalny w marcu to wynik całej historii byłby inny. Jak pan na tą sprawę patrzy?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Looking backwards, some people say that if a general strike was declared in March [1981] then the history, the whole result would be different. How do you see this?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Była taka uchwała Krajowej Komisji Porozumiewawczej, że nie mogą bez Krajowej Komisji Porozumiewawczej odwołać tego stanu, jednak stało się inaczej […] No trudno, musieliśmy to zaakceptować. Bardzo dużo, w osiemdziesięciu procentach społeczeństwa, jest taka teza, że ten strajk by wtedy rozwiązał w jedną lub w drugą stronę. Byłoby jasno wtedy.

MIROSLAW DOMINCZYK: There was a resolution of the National Coordinating Commission [(Polish: Krajowa Komisja Porozumiewawcza, KKP, the executive branch of the Solidarity trade union)] that they cannot call it off without the approval of the National Coordinating Commission, but it happened differently. […] We had to accept it. A large segment, 80 percent of the nation, agrees with the proposition that the strike would have resolved things one way of the other. It would have been clear.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Kto przeważył żeby strajku nie ogłaszano?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Who was the deciding voice against calling the strike?

MIROSŁAW DOMINCZYK: To trudne pytanie. No, to bardzo duża odpowiedzialność. I tak ja jak i Lech — Lech odpowiadał za cały związek, za całe społeczeństwo — przedstawiono mu, że z chwilą ogłoszenia tego strajku do kraju wkroczą sowieckie wojska, więc bał się odpowiedzialności; to bardzo duża odpowiedzialność. Żaden przedstawiciel władz PRL-u po 45-tym roku nie czuje się nigdy tak odpowiedzialny jak czuł się Lechu. Nie dziwię mu się, że jednak powstrzymał.

MIROSLAW DOMINCZYK: It’s a difficult question. It is a very heavy responsibility. Both I and Lech [Wałęsa] — Lech was responsible for the entire trade union, the whole nation — he was told that the moment the strike is called, Soviet troops would enter Poland. He was therefore afraid of the responsibility; it was a very great responsibility. No representative of the People’s Republic of Poland after 1945 feels as much responsibility as Lech felt. I’m not surprised that he decided to hold off [the strike].

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Pan dobrze zna Lecha Wałęsę?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Do you know Lecha Wałęsa well?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Oczywiście, tak.

MIROSLAW DOMINCZYK: Of course, yes.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Kiedy pan go pierwszy raz spotkał?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: When did you first meet him?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Pierwszy raz go spotkałem w Gdańsku, w sierpniu, na stoczni. Spał na fotelach tak. Nie rozmawiałem z nim jeszcze. A już taka rozmowa była, to było gdzieś na początku września, pierwszego czy drugiego września, jak myśmy rejestrowali nasz cały region właśnie w Gdańsku, później w Warszawie, przy rejestracji związku. No i później to już na bieżąco, na każdej krajowej […] myśmy się widzieli.

MIROSLAW DOMINCZYK: I first met him in Gdansk, at the shipyard. He was sleeping in chairs. I did not talk to him then. We started to talk at the beginning of September [1980], September 1 or September 2, when we were registering the trade union from our entire region in Gdansk, and later in Warsaw at the registration of the union.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Pan miał z nim przyjechać do Stanów Zjednoczonych, prawda?

ANDRZEJ HOLIK: You were planning to come with him to the United States? Is that true?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Tak, ja i Lechu i jeszcze kilku działaczy miało przyjechać na zaproszenie Lane’a Kirklanda, to jest przewodniczącego AFL-CIO. Jednak do tego nie doszło. No, wojna.

MIROSLAW DOMINCZYK: Yes, I and Lech and a few other Solidarity activists were planning to come at the invitation of Lane Kirkland, the president of AFL-CIO. But it did not happen. Well, we have war.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Jaki jest nastrój wśród społeczeństwa polskiego? Jakby pan to ocenił?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: What is the mood within the Polish society? How would you evaluate it?

MIROSŁAW DOMINCZYK: No, coś w rodzaju śpiącego tygrysa.

MIROSLAW DOMINCZYK: Well, something of a sleeping tiger.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Tak?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Really?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Tak. Jest gotowy do skoku.

MIROSLAW DOMINCZYK: Yes. It is ready to jump.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Jak młodzież się zapatruje na sytuację?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: How do the young people view the situation?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Właśnie, to jest największa nadzieja w młodzieży bo WRONa się stara, reżim się stara, wszelkimi drogami jakimi tylko są możliwe pozyskać sobie młodzież. No, im się to nie udaje bo nie mają nic do zaoferowania. Młodzi ludzie wiedzą, że ich nic nie czeka w takim systemie, w takim ustroju. Nie mają żadnych szans, ani na mieszkanie.

Młodzież jest wielkim sprzymierzeńcem. Może żałuję teraz, że [… ] zajmowaliśmy się jako związkowcy młodzieżą. […] No, były różne aspekty. Niektórzy niepełnoletni bo to szkoły średnie, czy nie mają po osiemnaście lat. Było ciężko, ale jednak było warto ryzykować wtedy. […] Mimo to, przeważnie w tych organizacjach podziemnych bardzo dużo działa młodzieży, która zajmuje się takimi sprawami jak kolportarz, jakieś tam malowanie haseł, i tak dalej. […] Z drugiej strony działacze nie bardzo chcą angażować młodzież żeby nie było […] nieświadomość, i tak dalej.

MIROSLAW DOMINCZYK: Indeed, the young people are the greatest hope because WRON, the regime, is trying all possible ways to get the young people to its side. However, these efforts are not successful because they have nothing to offer. The young people know that they have nothing to look forward to under this system, under this [political] arrangement. They have no options, no chance to get an apartment.

The young people are the greatest ally. I regret that as union activists we did not [… pay sufficient attention] to the young people. Some of them were not adults, in high schools, were not over 18. It was difficult, but it was worth the risk. In spite of this, a lot of young people are active in underground organizations. They are engaged in such things as distributing newspapers, painting slogans, and so forth. […] On the other hand, union activists are somewhat reluctant to engage the young people in order [to avoid accusations …] lack of full awareness, and so forth.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Czy pan zamierza zostać w Nowym Jorku?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Do you intend to stay in New York?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Tak.

MIROSLAW DOMINCZYK, Yes.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Jak tutaj pan sobie organizuje życie?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: How are you settling in?

MIROSŁAW DOMINCZYK: No. na razie to jest bardzo ciężko bo jeszcze nie przyzwyczailiśmy się tutaj.

MIROSLAW DOMINCZYK: Well, it is difficult for now because we have not yet gotten accustomed to living here.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Kiedy pan przyjechał?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: When did you arrive.

MIROSŁAW DOMINCZYK: Przyjechałem 17-go lutego.

MIROSLAW DOMINCZYK: I arrived on February 17.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: No to dopiero bardzo krótko.

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Well, that is a very short time.

MIROSŁAW DOMINCZYK: Tak, tak. Tak że ciężko mi jest powiedzieć nawet jak sobie zorganizuje. W sumie mam tutaj dużo przyjaciół, w AFL-CIO, którzy bardzo mi pomagają. Jest też mój sponsor, pani Barbara Nagórska, która się bardzo opiekuje. Chciałbym podziękować wszystkim. I Komitet Pomocy Solidarności i dużo innych organizacji, które się mną zainteresowały i starają się mi w jakiś sposób pomóc.

MIROSLAW DOMINCZYK: Yes, yes. It is even difficult for me to say how I will organize my life. But I do have many friends here, at AFL-CIO, who are helping me a lot. There is also my sponsor, Mrs. Barbara Nagórska, who is taking great care of us. I would like to thank them all. And the Committee in Support of Solidarity and many other organizations who have shown interest and are trying to help in some way.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: Może pan coś powie swoim przyjaciołom w Polsce z naszego studia. Czy chciałby pan coś powiedzieć?

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Perhaps you would like to say something to your friends in Poland from our radio studio. Would you like to say something?

MIROSŁAW DOMINCZYK: Chciałbym ich serdecznie pozdrowić. […] z Kielc, Adama i innych zatrzymanych bo dużo mam przyjaciół uwięzionych. Jest to bardzo przykre. Z mojego punktu, no, ciężko to jest. Myślę, że najszczersze życzenia żeby się spełniły ich marzenia, poprawę sytuacji. Myślę, że chyba to nastąpi.

MIROSLAW DOMINCZYK: I would like to greet them most sincerely. […] from Kielce, Adam and the other detainees, because I have a lot of friends in prison. It is very sad. From my perspective, well, it is hard. I think I’d like send them the most sincere wishes, for to their dreams to come true, for the improvement of the situation. I think it will perhaps happen.

ANDRZEJ HOLIK Głos Ameryki: To dziękuję za rozmowę.

ANDRZEJ HOLIK, VOA: Thank you for this conversation.

MIROSŁAW DOMINCZYK: Dziękuję bardzo.

MIROSLAW DOMINCZYK: Thank you very much.